Właśnie zaczynała się zima. Mieszkanie, nieogrzewane od lat,
przypominało, że już mogę, a właściwie powinienem, ciepło ubierać się
przed snem. Zakładałem więc getry, co najmniej dwie pary skarpet,
spodnie, gruby podkoszulek, sweter i czapkę. Dopiero wtedy spokojnie
zasypiałem, przykryty po oczy grubą puchową kołdrą. Śniłem o możliwości
zarobienia paru groszy. Któregoś dnia niespodziewanie
odezwał się do mnie stary przyjaciel. Prosił o pomoc w przygotowaniu
spektaklu opartego na najpiękniejszych i najlepiej przez wszystkich
znanych kolędach. Czas był odpowiedni, przyjaciel serdeczny, a pieniądze
potrzebne. Zgodziłem się bez wahania. W ten oto sposób ziściło się moje
marzenie o artystycznych działaniach. Od wielu lat czekałem na taką
szansę. Teraz pomyślałem, że już najwyższy czas pokazać, co znaczy
prawdziwa sztuka. Niech wreszcie świat pozna i zakocha się w moim
talencie.
Na spotkaniu wesołej, amatorskiej grupy teatralnej jej założyciel oświadczył:
- Będziemy pracować nad spektaklem „Kolędnicy”. Moi drodzy pokażemy go w…
Za chwilę opowiem Wam, gdzie i dla kogo wystawiliśmy ten spektakl.
Dlatego za chwilę, bo do dzisiaj trudno uwierzyć mi w to, jak skończył
się ten wieczór.
Próby nie zabrały nam dużo czasu. Kolędy
znaliśmy, a resztę dało się łatwo i spokojnie improwizować. Zapowiadało
się bardzo przyjemne przeżycie. Od tak dawna nie zajmowałem się niczym, a
i pieniądze były dodatkową atrakcją.
Zwarci, dumni i gotowi
czekaliśmy na rozpoczęcie naszego występu. Udostępniono nam salę
gimnastyczną, w której zebrały się dzieci z całej szkoły. Przedstawienie
zaczęliśmy punktualnie. Było poważnie, śmiesznie, naprawdę nieźle. Aż
tu nagle ni z tego, ni z owego, jeden z nas, grający rolę diabła,
wyskoczył na środek i podjął niezaplanowany monolog. Stałem zdziwiony i
słuchałem, jak diabeł namawia dzieciaki do nieuctwa, seksu, alkoholu,
papierosów i narkotyków. Nagle spostrzegłem ze zgrozą, że dyrektor
szkoły jest wyraźnie wzburzony i szepcze coś na ucho barczystemu
facetowi, który z pewnością w tej szkole był woźnym i ochroniarzem
jednocześnie. Mina szefa szkoły nie wróżyła niczego dobrego, ale fakt,
przecież miały być kolędy, a nie Woodstock. Natychmiast postanowiłem
ratować spektakl i forsę, która była mi absolutnie potrzebna. Wybiegłem
do przodu w pięknym, śnieżnobiałym stroju anioła, a papierowe skrzydła
rozpostarły się i łagodnie zaszumiały. To wyglądało, jakbym naprawdę
wylądował. Aureola zsunęła mi się na nos, co wywołało wśród tłumu
dzieciaczków salwę radosnego śmiechu. Wiedziałem, że mam już publiczność
po swojej stronie. Szkoda, że nigdy nie startowałem w żadnych wyborach,
pewnie bym wygrał. Nie namyślając się wiele, poprawiłem niefortunną
świętość i dopadłem diabła krzycząc.
- W imię Pana, nie wiesz,
co czynisz szatanie. To są dzieci Boże, które znają Twoje chytre
sztuczki. Nie łudź się, nie namówisz owieczek do grzechu czarny wilku.
One stoją po mojej stronie, gotowe walczyć z tobą na choćby jedno
skinienie moich skrzydeł. Prawda kochane dzieciaczki?
- Praaawdaaa!
Dziatwa wrzasnęła radośnie, a przeciąg poruszył moje skrzydła, co mogło
wyglądać jak owo nieszczęsne skinienie i zaczął się horror. Maluchy
podrywały się ze swoich miejsc. Biegły w stronę diabła, a ich oczy nie
były przyjazne. Po chwili wokół aktora kłębił się rozjuszony tłumek.
Diabeł wyrwał się rozwścieczonym dzieciom i pobiegł, znikając za rogiem
szkolnego korytarza. Uczniowie natychmiast podzielili się na plutony i
ruszyli w pościg. Byłem kompletnie zdezorientowany, wydawało mi się, że
słyszę starożytno bitewne okrzyki.
-Śmierć! Śmierć! Zadać śmierć! Zadać śmierć!
Zgłupiałem, niemniej jednak wciąż myślałem, że to w dalszym ciągu, no
może nieco koszmarna, ale wciąż tylko zabawa. Na korytarzach było
ciemnawo. Klasy, toalety, a nawet drzwi frontowe szkoły zostały
zamknięte. Zdenerwowany biegałem po piętrach. Zastanawiałem się, co
będzie z moją forsą i gdzie schował się ten mój cholerny kumpel diabeł.
Nagle spostrzegłem go na końcu jednego z korytarzy. Jak gdyby nigdy nic
szedł uśmiechnięty w moją stronę, wołając:
- Ale spektakl,
chyba nam się udało. Fantastyczne maluchy, one świetnie się bawią.
Słyszałeś te okrzyki? Zadać śmierć! Zadać śmierć! Jak w jakimś horrorze.
Te dzieciaki są świe…
Nie dokończył. Nie mógł dokończyć, bo
stało się coś, czego nie zapomnę do końca życia. Otóż nagle z ciemnej
wnęki w ścianie wyskoczył chłopczyk i ugodził diabła sprężynowym nożem
gdzieś w okolice nerek. Wściekły krzyk bólu przeszył wnętrze szkoły.
Kolega przyklęknął próbując wydobyć z pleców nóż, a ja zdrętwiałem z
przerażenia. Nie mogłem się poruszyć. Patrzyłem, jak niebieskooka
dziewczynka z długim blond warkoczem, taki aniołek, można by powiedzieć,
spokojnie podeszła i przegryzła tętnice szyjną diabła. Struga krwi
trysnęła na plakietkę z napisem 3c przypiętą do fartuszka. Chwilę
później bluzgała na jej niewzruszoną, uśmiechniętą buzię. A potem ten
rój nadbiegających zewsząd dzieci. Kije, młotki, nożyce i inne
niebezpieczne przedmioty w ich zaciśniętych piąstkach. Podszedłem i
przez chwilę oniemiały ze zgrozy patrzyłem na delikatnie, ale wyraźnie
jeszcze drgające ciało kolegi. Stałem w kałuży jego krwi i płakałem jak
dziecko. Nie mogłem uwierzyć w to, co się przed chwilą wydarzyło.
Szlochając, uklęknąłem i wziąłem w dłonie jego głowę, stąd jego krew na
moich rękach. Ciągle nie mogłem pogodzić się z tym, czego byłem
świadkiem. Ucałowałem jego czoło, stąd właśnie krew na moich ustach.
Kiedy wreszcie się otrząsnąłem i dotarło do mnie, co się wokół dzieje,
siedziałem skuty kajdankami w policyjnym wozie. Oskarżono mnie o
bestialski mord. Wciąż nie rozumiem, dlaczego na tle seksualnym. Wysoki
Sądzie. - mamrotałem płaczliwym, załamanym głosem. - Nie zrobiłem tego,
nie zabiłem kolegi diabła. Jestem niewinny.
Oczywiście nie
zgłosił się żaden świadek tego zdarzenia. Nikt nic nie widział. Znajomi,
biorący udział w przedstawieniu, nabrali wody w usta i rozjechali się
po świecie. Wyrok brzmiał: Winny bestialskiego mordu, profanacji i
kradzieży niezwykle cennej bielizny ofiary. Dzisiaj, kiedy to opowiadam,
wątpliwą, ale jedyną radość stanowi fakt, że mogę najadać się do syta.
Mogę palić ile dusza zapragnie, mam gdzieś forsę całego świata, a cela
śmierci, w której mnie umieszczono, nie wiem, jak mam to powiedzieć,
żeby nie skłamać, jest, czy też była, bardzo dobrze ogrzewana.
Henüz hiç yorum yapılmamış.
Yorumunu bırak, tartışmaya başla!